Fizjoterapia
Trening
Szkolenia

Czy trudniej jest Ci się rozebrać czy obnażyć?

„Twój wpis jest taki autentyczny. Dziękuję ci za niego” – brzmiała wiadomość, którą ostatnio otrzymałam w odpowiedzi na posta z instagrama. Zatrzymałam się na chwilę na tych słowach. Czy autentyczność to dziś rarytas? Trochę to tragikomiczne. Ale faktycznie, dużo dziś udajemy. Poprawiamy urodę medycyną estetyczną. Poprawiamy status społeczny zaciągając kredyty. Udajemy relacje bo czasem wypada się z kimś zadawać. Używamy trudniejszego języka, żeby wyjść na bardziej elokwentnych. Udajemy, że coś lubimy, kiedy chcemy być akceptowani i udajemy, że nie lubimy, kiedy dany pogląd jest wpisany w jakieś normy społeczne. Patrząc na to z boku, udajemy całe życia.

Social media to teoretycznie taka nowoczesna ściana jaskini. Traktujemy ją jako łącznik ze światem, miejsce do dzielenia się swoimi wspomnieniami i przemyśleniami. Każdy ma prawo zostawić na tej ścianie co chce. To my użytkownicy wykuwamy jej jakość. I to co zostawiamy jest udawane. Dlaczego? Dlaczego dziś łatwiej rozebrać się niż obnażyć pokazując prawdziwego siebie?

Dlatego, że autentyczność jest niewygodna. Trzeba spojrzeć na siebie bez filtrów i zmierzyć się z niedoskonałością. Nie jesteś tylko dobry, kochający, pracowity. Bywasz zawistny, złośliwy i leniwy. I to jest ok. To także część Ciebie. Nie musisz jej zakrywać. Taki też jesteś. To też jesteś Ty.

Udawane życie ma swoją cenę. Każdy taki element to świadome oddawanie siebie. W imię akceptacji tworzymy realia jakich nie ma, pragnąc by nas kochano i zauważono jednocześnie unikając bycia prawdziwie widzianym. Kręcimy się na rondzie. Brzmi kuriozalnie, ale sami sobie to robimy.

Trzy lata czekałam z postem, w którym wspominam, że byłam kiedyś zdradzona przez wieloletniego partnera. Było to stosunkowo niedawno i pisząc go nawet nie zastanowiłam się czy powinnam o tym pisać czy nie. Słowa same przelały się na papier bo tak po prawdzie, zupełnie co innego było motorem do napisania tego posta.

„Wybieraj siebie. Zawsze.” czyli o wyborach, które nigdy mnie nie zawiodły. Zdrada pojawiła się tam jedynie w kontekście zupełnie innej wypowiedzi. Dopiero po czasie dotarło do mnie, że publicznie powiedziałam to pierwszy raz. Czemu nigdy się do tego nie przyznałam? Szczerze, początkowo chroniłam partnera, poźniej bardzo długo siebie. O tym kiedyś. Temat zdrady w mojej głowie był nastygmatyzowany oceną innych ludzi – „pomyślą, że to moja wina”. Ale to nie ludzie by mnie tak ocenili. Tak oceniałam siebie sama.

To zabawne, ale droga emocjonalna, która odbyłam przez minione 3 lata pozwoliła zbudować akceptacje. Nie czyjąś. Swoją własną.

Zrozumiałam, że jesteśmy swoimi doświadczeniami. Złymi i dobrymi chwilami. Swoimi wadami i zaletami. Wtedy jesteśmy autentyczni i zgodni ze sobą samym.

Zawsze mówiłam o sobie, że wierze w dobro, który wraca i według tej zasady żyje. Problem zaczyna się kiedy coś w zakresie „dobra” nie jest tym co masz ochotę robić. Przykładowo ktoś prosi cię o pomoc kiedy ty jesteś 16h na nogach. Ale chcesz być dobry. Idziesz. Pomagasz. Kończysz z czystym sumieniem, zmęczeniem, idącą za tym frustracją. Wiesz co poszło nie tak? Nie wybrałeś siebie. Wybrałeś akceptacje innego człowieka, bo gdybyś odmówił, czy daje by cię lubił? Nie byłeś autentyczny. Znów jesteś na rondzie.

Jestem niedoskonałym człowiekiem. Bywam samolubna. Bywam zgorzchniała. Zdecydowanie za często narzekam! Taka jest prawda. Akceptuje to. Taka jestem. Staram się pracować nad tym czego nie lubię. Ale widzę te niedoskonałości i je akceptuje. A ty? Masz na swoje niedoskonałość przestrzeń? Bo jak niedawno pisałam – mamy tyle przestrzeni dla innych ile mamy dla siebie samego. 

Koszyk na zakupy